
Kolorowe plandże na każdy biust – kiedyś był to mój niespełniony postulat, napełniający mnie frustracją za każdym razem, kiedy musiałam zadowolić się stanikiem, który nie do końca na mnie pasował z powodu zbyt wysokiego mostka… a, zresztą, co ja się będę produkować; widzicie, co recenzuję – rynek nadal nie jest nasycony. Szczęśliwie – marki zauważyły jednak potrzeby biuściastych i zaczęły na nie odpowiadać. I tak powstała, między innymi, kobaltowa i holograficzna wersja plandzą w postaci cleowskiej Everly!

Wymiary/Measurements:
Obwód rozciągnięty/Band stretched: 78.5
Obwód w spoczynku/Band: 71.5
Szerokość miseczki /Cup width: 18.0
Głębokość miski/Cup depth: 31.0
Szerokość mostka/Gore width: 3.1
Wysokość mostka/Gore height: 3.8
Wysokość pasa koło miski/Wing height: 11.5
Szerokość ramiączek/Straps width: 1.8
Haftek w rzędzie/Hooks: 3
Ocena: / Rating:
Estetyka / Aesthetics
Wygoda / Comfort
Cena / Price
Wytrzymałość / Longevity
Kształt / Shape
Everly to plandż high apex z semisoftowym twistem – koronka na miseczce przechodzi dosyć wysoko, zarówno na ramiączka, jak i na dekolt, dzięki czemu biust wygląda zalotnie spod siateczki. Agusława recenzowała swój egzemplarz Everly na jesieni zeszłego roku, więc przyszedł w końcu czas na mnie! W końcu to plandż, a plandże na duże biusty to moje cukierki.

Wiecie, że jestem sroką na kolory. Everly od Cleo to stanik nie tylko o wyrazistym odcieniu, ale także z dodatkiem błysku widocznego na ramiączkach i wzdłuż obwodu. W większej ilości efekt mógłby być przytłaczający, ale w zestawieniu z matową koronką wygląda to ekstra. Kolor to teoretycznie kobalt, ale im dłużej na niego patrzę, tym dłużej wygląda mi na jonizowany niebieski (oglądaliście Chernobyl? No to wiecie o czym mówię).

Zakładając Everly, umieszczamy cycki w mocno wyciętych miseczkach z jednym szwem pionowym, które przysłania warstwa cieniutkiej koronki. Warstwa wierzchnia przebiega mniej więcej na linii brodawki sutkowej, co skutkuje tym, że wewnętrzna i górna część piersi są pod zdecydowanie mniejszą kontrolą, niż w bardziej zachowawczych modelach. Biust leciutko faluje przy ruchu, ale nie jest to bauns wybijający zęby, o nie nie nie.

O ile mnie ten fakt zachwyca, o tyle wiem, że nie każdy biust będzie z tego zadowolony. Przy mniejszej jędrności może stanowić to problem. Koronka potrafi się nieco przemieścić w miarę noszenia stanika – trochę podwinąć, albo zawinąć. Wyobrażam sobie, że na niektórych biustach może wtedy wcinać się w skórę. U mnie jednak wystarczy czasem rozciągnąć trochę koronkę w stronę środka, co z radością robię. Bo przyjemnie rzucić okiem na tak fajnie opakowane piersi.

A skoro o tym mowa…
Jak widzicie na zdjęciach, Everly kształtuje biust w sposób wprost stworzony do świecenia dekoltem. Piersi są zebrane i podkreślone, przy zachowaniu powierzchni lotniska na dekolcie. Witajcie, wycięte bluzki i sukienki! Nie mogę nie porównać kształtowania Everly do tego, co z biustem robiły inne plandże od Panache: różowa Tia czy winna Aria. Czy widzicie pewien trend? Mam nadzieję. O ile jednak Tia kulkowała mi biust przy jednoczesnym efekcie pomarańczy w szklance, a Aria bardziej zbliżała piersi do siebie, to Everly pozwoliła mi wypełnić miseczki w całości, bez załamywania się. Kształt nie jest całkowicie okrągły, nazwałabym go akceptowalnym noskiem.


Ramiączka regulują się bez przeszkód – nic się nie zacina, nic nie utrudnia sprawy. I pozostają na swoim miejscu. Przyjrzyjcie się jednak tym ramiączkom, bo ten brokacik mieni się tysiącem kolorów… coś dla holoseksualnych 😉 to czyni z Everly coś innego, świeżego w porównaniu z jakimikolwiek innymi modelami plandżowymi z koronką, bo ileż mamy staników z brokatem holograficznym? Niewiele.


Podtrzymanie nie pozostawia nic do życzenia, jak na tak wycięty i stosunkowo miękki model. Obwód jest na mnie odrobinę zbyt luźny, ale wynika to z faktu, że od czasu wpisania tego stanika na listę do recenzowania do jego dostarczenia trochę mi się schudło – nie z niezgodności rozmiarowych, których w tym przypadku nie zauważam.


No i mostek przylega idealnie, dzięki temu, że jest odpowiednio niski – a wiecie, że to jest prawie zawsze problem. Powiem bez ogródek – mam nowego faworyta w szufladzie (i na sobie). Poproszę jeszcze o wersję żółtą i będę w pełni szczęśliwa 😉
Majty do kompletu to figi z przezroczystą koronką na pupie i metaliczną kokardką powtórzoną z mostka biustonosza. Klasa! Kolor pasuje świetnie do opalonej skóry, więc wciągam je na siebie z dużą frajdą. Brak mi jakiejś dodatkowej opcji typu wycięte stringi a’la Tia, ale być może pojawią się w kolejnych wersjach.




A, i protip na lato – niebieskość tego modelu jest tak intensywna, że przebija się przez jasne, zwiewne ubrania… noście to, jak chcecie!