
Coco De Mer – Escala 75E; Chcieliśmy Dobrze, Wyszło Jak Zwykle
Niedawno pisałyśmy o fenomenie Fifty Shades i kolekcjach bielizny – dziś przyjrzymy się bliżej halce z kolekcji Coco De Mer. O ile zaraz po wyjęciu produktu z paczki nie byłam zachwycona, i dalej mam parę uwag, o tyle zaczęłam nabierać pozytywniejszych uczuć w stosunku do tej sukienki bieliźnianej … jako przedmiotu kolekcjonerskiego. Nie jest to produkt z wyższej półki jakościowej, ale cenowo wypada ekstraklaśnie.
Wymiary: / Measurements
Obwód rozciągnięty / Band stretched 78.0
Obwód w spoczynku / Band 57.0
Szerokość pojedynczej fiszbiny / Cup width 15.0
Głębokość miski / Cup depth 21.0
Długość pojedynczej fiszbiny / Wire length 30.0
Szerokość mostka / Gore width 1.8
Wysokość mostka / Gore height 9.0
Wysokość pasa koło miski / Wing height 8.0
Szerokość ramiączek / Straps width 1.5
Haftek w rzędzie / Hooks 2
Ocena: / Rating:
Estetyka / Aesthetics

Wygoda / Comfort

Cena / Price

Wytrzymałość / Longevity

Kształt / Shape

Cena wyjściowa, czyli 55 funtów, wydaje mi się dramatycznie zawyżona w stosunku do jakości. Gdyby halka została wykonana z większą dokładnością i z lepszych materiałów, dałoby się tą kwotę usprawiedliwić; jednak w obecnym stanie rzeczy oceniłabym ten produkt na wart maksymanie 30 funtów. Dlaczego wyjątkowo zaczynam od ceny? Bo otrzymując produkt z taką metką chcielibyśmy dostać coś naprawdę luksusowego, natomiast mimo prześlicznego projektu otrzymałam coś jakości sieciówkowej maks.
Zacznijmy od materiałów: dwoma głównymi budulcami są czarny, elastyczny tiul, i gruba, biała gumokoronka. Kiedy jej dotknęłam nie miałam najlepszych przeczuć, bo na pierwszy rzut oka wygląda jak peerelowska firanka (biorę poprawkę na fakt, że takie skojarzenia mają jednak osoby z byłego boku wschodniego i dla Brytyjki czy Francuzki może to być całkiem glamurne), ale na ciele leży nieźle i stwarza iluzję talii osy.
Czarny tiul ładnie opina to, co powinien opinać, ale nie tnie brzegiem ani nie obciera. Paseczki na dekolcie są uszyte z grubej satyny, i są minimalnie za długie, wskutek czego mogą się delikatnie marszczyć, jeśli macie tendencje do garbienia się. Są przyszyte do mostka trochę na słowo honoru, a i da się zauważyć krzywo zszyte miseczki; prawa jest przyszyta niżej od lewej.
Nigdzie na metce nie ma podanego rozmiaru. Nigdzie-nigdzie.
Jeśli jesteście wyższe niż 170 cm, to niestety nie jest to produkt dla Was – moje 173 cm już sprawiły wdzianku problem i podjeżdża bardzo, wskutek czego jeśli nie dopnę pończoch po pół godziny mam dolny brzeg w okolicy spojenia łonowego. Trochę mnie to irytuje, bo jednak nie zawsze mam melodię na pończochy, zwłaszcza w środku lata. Podobny problem mam ze zdjęciem tej halki; kilka razy uwięzłam z halką zrolowaną pod pachami albo rękoma uwięzionymi w takim bajglu.
Wybrałam rozmiar 75E ze względu na płytkie miseczki i fakt, że jednak mój metr w biodrach musi się w toto zmieścić – i nie był to zły wybór! Pas części biustonoszowej trzyma się zapięty na ostatnią haftkę i nie podjeżdża ani trochę, więc mamy tu zwycięstwo konstruktora, który umiał skorelować elastyczność wszystkich materiałów. Miseczki są wypełnione i mostek dotyka ciała, więc wszystko jest jak należy.
Wyjątkowo do kompletu wybrałam majtki z innego kompletu – Masquerade (sic). Bawiło mnie niezwykle, że marka winszuje sobie 17 funtów za poliestrowy trójkąt z paskami, bo tak – to są te zabawne trójkątne stringi, które się dostaje za darmo do chińskich gorsetów.
Ogólnie rzecz ujmując mamy tu sytuację z gatunku 'kijowy produkt z licencją'; z jednej strony trzyma biust, z drugiej materiały uniemożliwiają prawie samodzielne rozebranie się. Z jednej strony projekt świetny, z drugiej materiały mogłyby jednak być trochę lepsze. Rozczarowałam się, bo pomimo ogólnej urody halki będę ją nosiła zapewne rzadko ze wskazaniem na nigdy ze względu na niewygodę użytkowania. A Wy? Nosicie halki?