Lupoline to marka, której przyglądałam się od pewnego czasu, ale nigdy nie miałam okazji ani przymierzyć, ani kupić sobie modelu. Dopiero Floor, przemiła holenderska brafitterka i właścicielka sklepu, przekonała mnie swoją opinią i decyzją, żeby markę sprzedawać u siebie, że warto się tym stanikom przyjrzeć – jej rekomendacja wiele dla mnie znaczy. Na Wiosennym Salonie Bielizny zapadła więc decyzja, że czas Lupoline pokazać u nas. Marka nie nadaje swoim stanikom imion, więc model 1875 zwać będziemy roboczo Hibiskuskiem.
Wymiary/Measurements:
Obwód rozciągnięty/Band stretched: 77.0
Obwód w spoczynku/Band: 59.0
Szerokość pojedynczej fiszbiny/Cup width: 15.0
Głębokość miski/Cup depth: 21.0
Długość pojedynczej fiszbiny/Wire length: 26.5
Szerokość mostka/Gore width: 1.8
Wysokość mostka/Gore height: 7.0
Wysokość pasa koło miski/Wing height: 8.5
Szerokość ramiączek/Straps width: 1.0
Haftek w rzędzie/Hooks: 2
Ocena: / Rating:
Estetyka / Aesthetics
Wygoda / Comfort
Cena / Price
Wytrzymałość / Longevity
Kształt / Shape
Nadruk przywodzi mi na myśl obrazy Gaugina – tryskające barwami, energetyczne, ale jednocześnie przydymione i jakby zaklęśnięte w gorącu. Hibiskusek jest bardzo żywy, kolory są nasycone i spokojne zarazem, dzięki czemu sprawdzi się i pod przejrzystą, letnią koszulą, i jako urozmaicenie dnia w środku zimy. Nigdy w życiu bym nie pomyślała, że spodoba mi się żółty kolor na bieliźnie, to zdecydowanie domena Madź, a jednak w tej kombinacji kolorystycznej jest całkiem interesujący!
Bałam się bardzo, że na żywca Hibiskusek będzie wyglądał jak dziecięca kołderka, ale szczęśliwie ten tak częsty przy bieliźnie w kwiatki efekt zupełnie się nie pojawia. Na mostku jest granatowa kokardka z delikatnym metalicznym błyskiem.
Hibiskusek to bardzo sztywny obwodowo biustonosz – nie ma co liczyć, że się rozbije, bierzcie swój i tylko swój rozmiar, nie ma większej mowy o sister sizingu w dół. Przez cały dzień bardzo mało się rozciąga i trzyma niczym gorset, nie mając za bardzo zamiaru dopasować się do mojego ciała, a bardziej moje ciało do siebie.
Miseczki są dwuwarstwowe – spód stanowi beżowa markizeta (sztywny materiał, w dotyku przypominający gęstą siatkę), wierzch natomiast drukowana siateczka w drobne groszki. Pierwsze kilka chwil z Hibiskuskiem wydaje się trochę dziwne i niekomfortowe, bo przyzwyczajona jestem do jednowarstwowych miseczek miękkich, jednak ciepło ciała sprawia, że markizeta delikatnie zmienia kształt, dopasowując się do piersi. Po paru minutach zapominam o dotyku materiału.
Haft na miseczkach pasuje prawie idealnie do nadruku, co jest bardzo urocze. Ciekawi mnie, jakby to wyglądało z geometrycznym wzorem.
Hibiskusek kształtuje dość łagodnie i w raczej noskowate kulki. Bardzo w porządku, nie mam zastrzeżeń.
Jedyne, do czego faktycznie chciałaby się przyczepić, to ramiączka: centymetr długości? Nieeee! To za mało! Minimum 1.5, optymalnie 1.8!
Majtki to klasyczne figi – przód wykonany jest z tego samego materiału co miseczki, tył natomiast z tego samego co obwód. Rozczula mnie fakt, że na metce są majtki – gdybyście mieli wątpliwości, to tak, to na 100% są majty 😀
Cena modelu to kwota w okolicach 120 zł – bardzo przyzwoita kwota za stanik, który wydaje się produktem na lata. Powiedziałabym, że Lupoline to marka, która wzorniczo nie podejmuje wielkiego ryzyka i są to raczej tradycyjne projekty z kilkoma bardziej interesującymi, ciekawymi modelami (zwróciłabym uwagę zwłaszcza na miękkusy z panelem koronki na dekolcie!), ale to, do czego można się przyczepić w kwestii estetyki, produkty zdecydowanie nadrabiają jakością. Szukasz inwestycji stanikowej? Próbuj Lupoline.